piątek, 22 stycznia 2016

Mitch Albom- Wtorki z Morriem.






Jak powstrzymać łzy płynące nieprzebraną rzeką, jak uspokoić dygot wzruszonego serca? Jakich klawiszy klawiatury dotknąć i jakie wybrać słowa, by wyrazić bezmiar tego co czuje wezbrane emocjami serce?

Oto opowieść dla której warto szukać i błądzić. Kierunkowskaz, drogowskaz, znak, przesłanie.
Choć niewielkich rozmiarów, nie może pomieścić życiowej mądrości, bo ulatuje ona z każdej strony. Tę książkę chłonie się jak tlen.

Broniłam się przed tym wszystkim- nieufna, wroga amerykańskiej filozofii keep smiling...Myślałam, że właśnie taki głodny kawałek zaserwuje mi Albom. Jakże się myliłam.

Spotkanie z profesorem Morriem jest jak duchowa strawa, która dodaje sił ciału i umysłowi. Jak gwiazda wskazująca drogę do domu. Autor nie używa wielkich słów. Wszystko co najprostsze najtrudniej jest wyrazić, ale jemu się udało:
"Okazujcie współczucie- szepnął Morrie.- I przyjmijcie na siebie odpowiedzialność za innych. Gdybyśmy tylko przestrzegali tych zasad, świat byłby lepszy.- Złapał oddech, po czym dorzucił swoją mantrę: -Bez miłości zginiecie."

I ja spotkałam Kogoś, kto był dla mnie takim nauczycielem, dobrym aniołem.. Zrozumiałam to zanim odeszła, choć nigdy nie zdążyłam Jej powiedzieć, jak jest dla mnie ważna i jak bardzo Ją kocham. Myślę, że wiedziała. Moja dobra Ciocia Alinka :)

Morie pokazuje jak mądrze odchodzić, jak pogodzić się ze śmiercią, łagodzi lęki skrywane najgłębiej. Posłuchajcie Go... To autentyczna historia.

Żaden myślący człowiek nie powinien pominąć tej książki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz