niedziela, 13 marca 2016

Weno patronko gwiazd

płyną ze mnie wiersze
oplecione trwogą
gnają wzdłuż palców
łkają
smutkiem chwalebne
zagrałyby fioletem
gdybyś mógł je zobaczyć
przykre ich twarze
uwierają szepczą
sączą się 
jak krew gorzkie

a ja trzymam się życia pięściami
nie wypuszczę z rąk
choć ciąży w dół
 spadaniem
wiruje
kołuje
lekko ciężko w dół
na złamanie
na zamknięcie


w poświacie gwiazd 
kiedyś pojmę
cel

Schody

kręte schody
wspinamy się
wspi-na-my
cios za ciosem
krok za krokiem
w szumie wiatru nie słychać kołysanki
krople łez jak żywica przywarły
 
idziemy
w górę
niejasny cel zaledwie majaczy
wiara jest
z nieprzemakalnych liter
 
długa ta podróż
niepewna
a nie zawrócisz z drogi
goniąc drugi koniec tęczy
dopóki jestem śpij
odpocznij
 
kiedyś
 chciałabym wiedzieć  
że wszystko
zwyczajnie miało sens 
że to nie  głupi ślepy
 ukierunkowany traf
w nadwrażliwość

sobota, 12 marca 2016

***

najtrudniej
gdy spotkasz zwyczajne życie
nieświadome
naiwnie pewne siebie
jak w pękniętym lustrze
z odłamkiem w kamieniu co niegdyś był sercem
tak wyraźnie tak ostro
czujesz jego smak 
oranżada z dziecinnych lat
ta lekkość już nie wróci
uleciała z wiatrem 
i z każdym rokiem 
szans zamykanych jak szuflady
opłakanych strat
nigdy nie pogrzebane marzenia
biedne nieloty
ze snem co o potędze 
tak trudno
tylko głową w dół
w kieliszek wina
w ciemny kąt
cicho tak
jak?
 nie ma odkupienia 
jak...