środa, 7 lutego 2018

Martyna Bunda- "Nieczułość"




Noc, cichy dom. Mąż chrapie na lewym boku, syn w drugim pokoju przytula rozgrzany policzek do poduszki; zegar miarowo tyka. To mój czas. Kiedy zagonione ręce nie muszą już nic robić, a głowa może uciec poprzez strony w daleki świat książkowych historii i w bliski- własnych wspomnień.
Martyna Bunda zabrała mnie w tę niezwykłą podróż zaledwie wczoraj, a doszłam tak daleko. Z Rozelą, Gertą, Trudą, Ildą, ale i ja sama- z moją mamą i moimi dwiema siostrami.

Jakiż to debiut, gdy otrzymuje się opowieść, która jak krew wartko płynie pod skórą. Przychodzi jak ktoś bliski i rozsiada się nad herbatą. To wielki dar tak pisać!
Z humorem, bo przecież te przezabawne historie dziewiczogórskich zwierząt co rusz wywołują salwy śmiechu. Nie tylko zwierząt zresztą- ludzie też nie są pozbawieni humorystycznych rysów, zarówno mężczyźni i kobiety. Humor językowy i sytuacyjny jest jednym z wielu atutów powieści.
Jest również głębia, dojrzałość, sentymentalna tkliwość i czułość właśnie, wbrew przewrotnemu tytułowi. Dzieje twardej i nieziemsko silnej Rozeli i jej córek są symboliczną opowieścią o kobietach tamtych czasów- panien z dzieckiem, gwałconych przez żołnierzy bezimiennych kobiet, matek zmuszonych samodzielnie wychowywać dzieci, żon aresztowanych, bądź nieudolnych mężów, kochanek będących tą drugą... Kobiet zaradnych, czasem szalonych, ciężko pracujących, pomysłowych, samotnych, tęskniących, mających marzenia i stawiających czoła prozie życia.

Tu jest wszystko i śmiech i łzy, artyzm i prostota; życie, które nie znosi próżni i zaciekle jak perz walczy o przetrwanie.
Jestem głęboko wzruszona darem, jaki otrzymałam. Jeśli to jest kolejny kamyk, który muszę podnieść na drodze do własnej historii chowam go z namaszczeniem do pudełka:"wielkie wzruszenie". Tak właśnie chciałabym opowiedzieć historię mojej rodziny.

 Zakończę niezwykłym cytatem:
"Rozela bardzo chciała czuć radość. Była ją dłużna i córce, i dziecku, które się miało urodzić. A jednak poczuła niepokój. To życie jest nie do udźwignięcia- pomyślała. - Wciąż jakieś zmiany. Nie sposób uporać się z jedną, a już goni następna. Przestraszyła się, że aż tyle nie wytrzyma."

Toż to Heraklit z Efezu w najczystszej, kobiecej postaci. Panta rhei.
Popłyńmy i my z tym oczyszczającym nurtem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz