"Zdzisław Beksiński nigdy nie uderzy swojego syna. Zdzisław Beksiński nigdy nie przytuli swojego syna".
Zdanie, które pojawia się w opisie książki jest sensu stricto clou obszernej biografii autorstwa Magdaleny Grzebałkowskiej. Tak obszernej i rzetelnej, że aż trudno się w nią wczytać, wejść w pełen mroku i niedopowiedzeń klimat życia dwojga niezwykłych ludzi- ojca i syna Beksińskich. Przytłacza, jak wyzierająca z opowieści duszna ciasność korytarzy i labiryntów domu, a potem mieszkania Beksińskich.
Pomiędzy mężczyznami z rodu Beksińskich, równie ważna matka i żona- Zofia Beksińska, wierna i oddana dwóm mężczyznom swego życia, aż po jego kres.
Śledzimy losy Zdzisława, słynnego na cały świat malarza, rzeźbiarza, grafika i fotografa od dzieciństwa po tragiczną śmierć. Przyglądamy się rozwojowi geniuszu i mrocznym zakamarkom jego psychiki, która drogę ujścia swych fascynacji znajdowała w sztuce artysty. W tym wszystkim syn, ich pokręcona relacja, w której być może należy szukać przyczyn kilkakrotnych prób samobójczych Tomasza, aż do ostatniej, udanej...
Okraszona mnóstwem ciekawych zdjęć, nienachalna, pełna szacunku i daleka od not oceniających książka, wciąga w końcu jak narkotyk, nie pozwala spać, trzyma w garści.
W tle "In memoriam", a w głowie wiele myśli o tym, jak istotne są nasze relacje z najbliższymi, jak to nas kształtuje, czasem umacnia, czasem krzywi i łamie. I o tym, jak tak naprawdę niewiele wiemy o ludziach, którzy nas otaczają- czasem tylko tyle, ile oni sami nam pozwolą zobaczyć.
Nie sposób przeoczyć.
Ta książka od dawna leży u mnie na półce, ale czasu mi na nią brakuje :(
OdpowiedzUsuńZaczytana bez pamięci... Jakże dobrze to znam :) Na czytniku 50 pozycji, na półce kolejnych 30 co najmniej, a w zakładce "chcę przeczytać" jakieś 800 ;)
OdpowiedzUsuń